piątek, 31 stycznia 2014

Przy porannej kawie.

Pomyślałam dzisiaj przy porannej, szybkiej kawie, bo wyjątkowo Luka wstała dziś w okropnym humorze, o tym, jakby to było bez dzieci.  Bez kolek, wizyt u lekarza, bez śmiechów, wygłupów Kubu, bez wypraw z z bagażnikiem wypełnionym po brzegi, bo przecież 5 kompletów ubrań na zmiane może sie przydać, bo przecież może padać, może być burza, może być wichura, bo wózek drugi też może się przydać, ba, on z pewnością się przyda! Bez powtarzania: uważaj, nie rób, a zresztą rób, zejdź, bo spadniesz, dość na dziś oglądania telewizji, nie bądź taki uparty, a teraz zrób to sam. Jakby to było tak sami, tylko we dwoje, po 5 latach małżeństwa, w ciszy, w harmonii, w spokoju. Z wieczorami spędzonymi w teatrze, kinie, na romantycznej kolacji w szpilkach, w małej czarnej, w samochodzie bez lizaków przyklejonych do siedzeń, bez śladów mleka na szafce, bez dziur w ścianie, które zrobił rzekomo Loko, bez pomalowanej ściany niebieską kredką woskową, bo przecież maloweje! Bez Luki i Kubu i szybko doszłam do wniosku, że byloby nijak, że nie lubię czerni, że nie mam szpilek, że nienawidzę ciszy. Że kocham zapach lizaków, loveli, dzieci i pieluch. Że uwielbiam słyszeć tupot małych stópek, dziecięcego śmiechu, Pana eF śpiewającego: Była sobie żabka mała... Że wspaniale jest, gdy dostaję sms: Jak Julka i Kubuś? Kocham Cię. I, że gdyby nie "ich dwoje" to moje życie straciloby sens.

8 komentarzy:

Dziękuję za wypowiedź!